Kolumny grały ze wzmacniaczem lampowym Manley Stingray, połączenie to okazało się najbardziej synergiczne ze wszystkich przeze mnie przetestowanych. Ketsus to przede wszystkim granie z ogromną kulturą, najlepiej sprawdzają się w kameralistyce zarówno tej klasycznej jak i jazzowej. Głośniki nawet w niewielkim pomieszczeniu potrafią "znikać", patrząc na nie podczas odsłuchów, czasem trudno jest uwierzyć, że te wszystkie dźwięki jakie się pojawiają są generowane właśnie przez nie. Grają szeroko poza zewnętrzną linię kolumn i bardzo głęboko z mocno zarysowanymi planami. Źródła pozorne są dobrze zaznaczone i odpowiedniej wielkości. Co do brzmienia, są bardzo wrażliwe na sprzęt towarzyszący oraz na przewody głośnikowe. Generalnie Ketsus nie lubi kabli srebrnych ale za dobrą miedź odwdzięczy się z namiastką, piękną średnicą, silnym zwartym basem i perlistą górą. Największą robotę w Ketsusach robi średnica, głosy ludzkie są po prostu fenomenalne. Co do pozostałych części pasma bas jak wspomniałem jest zwarty, nie zapuszcza się najniższe rejony nadrabia to trochę uwypuklonym przełomem wyższego i średniego basu ale dzięki temu praktycznie nie słychać zniekształceń typowych dla bass reflexu. Góra na kiepskich nagraniach potrafiła być delikatnie natarczywa ale wówczas wystarczy odłączyć supertweeter aby nad tym zapanować.
Budowa kolumny: kolumny bardzo wąskie, przez co mało stabilne. Zamówiłem do nich ciężkie marmurowe cokoły z przewierconymi otworami, które umożliwiły przykręcenie cokołu do kolumny z wykorzystaniem gniazd po kolce. Dzięki temu zabiegowi kolumna stała się niewywrotna a rysunek instrumentów na scenie jeszcze bardziej wyraźny.